Dawno nie chwaliłam obecnego stanu rzeczy. Dlaczego? Może boję się, że jak powiem lub napiszę, że jest dobrze to się spieprzy. Przesądna raczej nie jestem, ale unikam mówienia, że jest w porządku. Może to mój błąd. Nie wiem. Cieszę się w duchu, zostawiam wszystko dla siebie i karmię moją zniszczoną duszę drobnymi gestami, miłymi słowami Kuby, szczęśliwymi chwilami w domu, czy z dziewczynami. Tego, co przeżyję, nikt mi nie zabierze, a doda mi to sił na przyszłość, na gorsze czasy.
Wczoraj zarejestrowałam się na AGH i pobliskiej politechnice. Nigdzie więcej nie składam papierów. Zobaczymy czy przyjdzie mi wyjechać do Krakowa, czy kolejne lata mieszkać w domu. Tak na zaś zaznaczyłam, że staram się o akademik, nie w Krakowie, tylko tu – na miejscu. Właściwie nie tak na miejscu. Dojazdy i godziny spędzone w korkach przełożą się na koszt akademika, więc bardziej by mi się to opłaciło. Nie wiem dlaczego łudzę się, że tutaj akademiki są lepsze… Może dlatego, że nieraz jak jeżdżę z Kuba i przyglądam się tym budynkom to bije od nich taki błogi spokój. No cóż, zobaczymy niebawem. Póki co jest dwudziesty i jeszcze pewnie dobry tydzień czekam na wyniki matury. Nie powiem.. trochę się denerwuję. Mimo, że już tego nie zmienię, to chyba czekam na cud.

Póki co pełną piersią korzystam z wakacji. Ostatnio były dni naszego miasta, które suma sumarum zamiast na koncercie, w naszym wykonaniu, skończyły się u kolegi w domu. Wszystko zaczęło się normalnie. Piwko, park, mała rozgrzewka przed resztą wieczoru i nagle…deszczyk. Najpierw niewinny, chwilę ustąpił, a potem jak lunęło, tak lało do rana. Początkowo staliśmy pod drzewem, w nadziei, że przejdzie, ale jak już zaczęło przeciekać przez liście…trzeba było uciekać. Skończyło się tak, że musiałam suszyć włosy u kolegi, buty prać, a o reszcie ciuchów to nie wspomnę. Mimo wszystko wieczór był udany. Tylko cwaniakom zachciało się oglądać horrorów… I tak potem całą noc jakiś dzik na mnie polował. Co najdziwniejsze, ten sam dzik, który śnił mi się 10 lat temu. Ktoś pomyśli, że zwariowałam, ale zastanawiają mnie te moje sny. Układają się w całość, śnią się kolejne elementy, rozwiązują… Jakaś cząstka mojej podświadomości coś mi w ten sposób mówi. Wiem, że brzmi to dziwnie, ale nic na to nie poradzę.
Kończę, bo zaczynam wkraczać w świat czarnej magii.