Jestem wściekła, smutna i rozgoryczona. Czuję, że za chwilę wybuchnę, jeżeli nie wyrzucę z siebie negatywnych emocji. Może ja powinnam jakąś jogę ćwiczyć, coby oczyszczać swoją aurę i wyciszać się. Sama już nie wiem.
Wkurza mnie babcia siedząca w kuchni. Już kilka godzin u nas jest. Nawet nie można sobie spokojnie pójść jedzenia zrobić. Kocham ją, bo jest moją babcią, ale czasami mnie irytuje sama jej obecność. Wie dobrze, że nie powinna u nas przesiadywać, a mimo to przyłazi codziennie i siedzi po kilka godzin. Boże!
Do tego brat wrócił z turnusu. Mama ma kiepski humor. Kolega mi powiedział, że ostatecznie nie wyprowadza się z domu, a więc straciłam jedyną szansę na fajnego współlokatora.
Jutro mamy niby ze znajomymi jechać do Krakowa na imprezę, ale szczerze mówiąc, nie chce mi się. Do tego nie rozumiem zachowania Kuby. Dawniej planował nasze wspólne, samotne wyjazdy, a teraz nigdzie nie da się wyciągnąć. Miały być Bieszczady, to nie. Mieliśmy jechać do jego dziadka na kilka dni, to odwołał w ostatniej chwili. Nie rozumiem. Na moje pytania, dlaczego tak jest – irytuje się, żebym go nie zmuszała. Ludzie, co za egoizm! Jemu się nie chce i koniec. Nieważne, że ja usycham w domu i chciałabym się gdzieś ruszyć. Może przesadzam, ale już nie mogę. Ile można siedzieć cicho i udawać, że jest fajnie.
Wyżalę się, powkurzam i w końcu mi przejdzie. Tylko teraz jestem chodzącą furią. Co gorsze nie mam się, jak wyżyć. Mamie się nie wyżalę, bo sama jakaś nie w sosie. Z bratem nie mam takiego kontaktu. A z Kubą dzisiaj nie rozmawiałam jeszcze i nie mam zamiaru do niego pisać tylko po to, żeby wylać mu swoje żale. Jakoś sobie poradzę – jak zwykle.

Przed chwilą kolega przedstawił ciekawą wizję – gdyby wszystko było za darmo… Moja odpowiedź była taka, że już dawno nie byłoby mnie w domu.
Dlaczego matka natura obdarzyła mnie takim cholernym poczuciem winy?!
Czasami mam wrażenie, że jestem aspołeczna. A może ja po prostu wśród tych licznych problemów rozpaczliwie szukam chwili ciszy i spokoju. Nader wszystko od jakiegoś czasu ubóstwiam chwile samotności. Najchętniej wszystkich wywaliłabym z domu. Stąd to moja silna chęć wyprowadzenia się. Obcy współlokator, czy nawet ów wspomniany kolega, byłby dla mnie zbawieniem.
Nie mogę patrzeć na mojego brata. Jestem podła?